"Super Express": - Jak w rodzinie wspomina się postać Marszałka?
Janusz Onyszkiewicz: - W naszej rodzinie jest on: ojcem, dziadkiem, pradziadkiem. Nie funkcjonuje jako wielki polski polityk. W związku z tym opowieści o nim nie mają tła historycznego - są zwyczajne, domowe. Dla swoich córek - Jadwigi i Wandy, był kochającym ojcem. I człowiekiem z bardzo dużym poczuciem humoru. Założył z córkami towarzystwo rzeczy przyjemnych, choć niekoniecznie pożytecznych.
- Jakiś przykład?
- Będąc z wizytą w Rumunii i płynąc statkiem po Morzu Czarnym, zanurzył w wodzie szarfę i w obecności towarzyszy podróży - generałów i adiutantów - poprosił o poświadczenie, że szarfa nie zmieniła koloru, wobec czego do czarności tego morza trzeba podchodzić z rezerwą. Zrobił to oczywiście dla uciechy córek.
- Czy nie byłoby wolnej Polski, gdyby nie Józef Piłsudski?
- Jego wpływ na odzyskanie niepodległości był ogromny. Uważał, że najpierw przegra Rosja, a później Niemcy i Austria. Czyli miał wizję tej jakże dla nas korzystnej katastrofy naszych zaborców - i odpowiednio potrafił ulokować w tej wojnie polską sprawę. Sama decyzja, że Polska powinna powstać, nie oznaczała jeszcze, jaka ona będzie i w jakich granicach. To dopiero załatwił Piłsudski przy pomocy polskiego żołnierza. Oczywiście nie możemy zapominać o wkładzie endecji i sojuszników naszej sprawy na Zachodzie.
- Marszałek byłby zwolennikiem członkostwa Polski w UE?
- Zależało mu przede wszystkim na stabilnej i bezpiecznej Polsce. W tej chwili jesteśmy właśnie takim państwem.
- Nie wolnym jednak od zawirowań...
- Pewnie patrzyłby na nie z wyrozumiałością, porównując je do tych, z którymi jemu przyszło się borykać.
Janusz Onyszkiewicz
Mąż wnuczki marszałka Piłsudskiego, eurodeputowany, b. minister obrony narodowej RP. Ma 71 lat