Sprawa wyszła na jaw, gdy jej szefowa próbowała uregulować należności z operatorem wycieczki. Kobieta myślała, że zawinili klienci, którzy nie dokonali wpłat. Ci jednak zarzekali się, że opłacili wycieczki gotówką w biurze.
Drobiazgowa kontrola operacji finansowych wykazała, że za wszystkim stoi Marta J., która przez blisko miesiąc zgarniała pieniądze do własnej kieszeni, podając klientom swój numer konta lub wydając im fałszywe pokwitowania. Uzbierała w ten sposób 170 tys. zł. Przyznała się do winy, teraz grozi jej 8 lat więzienia.