Marta Kaczyńska zaraz po katastrofie chciała jechać do Rosji by zidentyfikować ciała rodziców. Jednak przyjaciele i rodzina odwiedli ją od tego - ich zdaniem działała będąc w szoku.
Marta o tragedii dowiedziała się będąc z rodziną w domu w Trójmieście. Natychmiast zadecydowała, że jedzie do Warszawy, a stamtąd prosto do Moskwy na identyfikację.
– Ona była po prostu w szoku. Wiedzieliśmy, że nie może tam polecieć – opowiada współpracownik prezydenta w rozmowie z FAKTEM.
Rodzina odwiodła ostatecznie Martę od tego pomysłu. Identyfikację ciała Marii Kaczyńskiej wziął na siebie jej brat - Konrad Mackiewicz.
– Pan pułkownik zdecydował, że to on zidentyfikuje prezydentową. On wiedział, czego może się w Moskwie spodziewać i wiedział, że Marta nie powinna przy tym być – donosi FAKT. W końcu pułkownik Mackiewicz jest specjalistą od badania wypadków lotniczych.
– Dziś wiem, że gdyby się taka tragedia wydarzyła po raz drugi, zachowałabym się zupełnie inaczej. Ale wtedy byłam w szoku. Za wszelką cenę starałabym się natychmiast dotrzeć do Smoleńska – sama Marta Kaczyńska przyznała, że działała w szoku.