Przez ostatnie lata Marta Kaczyńska unikała wywiadów i dziennikarzy. Było jej to potrzebne. Dziś jakby rozpoczyna na nowo swoje życie.
- Okrzepłam, dojrzałam - wyznaje na wstępie wywiadu Krystyny Pytlakowskiej w tygodniku "Viva!". - Myślę, że bardzo wiele zrozumiałam - dodaje.
Rozmowa ilustrowana jest wieloma zdjęciami. Marta Kaczyńska pozuje na tle sopockiego mieszkania, w którym z każdego niemal kąta spoglądają na nią pamiątki po jej zmarłych rodzicach. Starała się niewiele tu zmienić po ich śmierci. Odnowiła meble, dokupiła serwantkę, o której marzyła jej mama. - Zawsze będzie to dom moich rodziców - mówi.
Opowiada, że ma w tym domu sny z rodzicami.
- Gdy się budzę, to nie chce mi się wierzyć, że oni nie żyją. Są, ale w innym wymiarze - dodaje. Z wiarą w to na pewno łatwiej się żyje. Jej córki, jak to dzieci, przyjmują śmierć jako coś naturalnego. Martynka czasem liczy: "Babcia Maria nie żyje, dziadek Leszek nie żyje, Konrad nie żyje, babcia Jadwiga nie żyje".
Dorośli śmierć bliskich przeżywają inaczej. Czują ból, pustkę, osamotnienie. Muszą jednak być silni ze względu na dzieci. Marta musi znaleźć w sobie dodatkowo więcej siły. Jej małżeństwo przechodzi kryzys. Przyznaje się do tego dziennikarce, ale nie mówi zbyt dużo na ten temat.
- Małżeństwa mają swoje lepsze i gorsze chwile. Czasem warto coś przemyśleć z dala od swojego poprzedniego życia - wyznaje i dodaje, że teraz rozmawiają ze sobą więcej niż dawniej.
Ma też czas na notatki do książki o swoich rodzicach, którą kiedyś zamierza napisać. No i przede wszystkim żyje dla swoich córek. Jest szczęśliwa, kiedy widzi, że Ewa - jak jej dziadek - ma doskonałą pamięć, a Martynka lubi muzykę jak jej babcia.