Córka prezydenta nie szczędzi ostrych słów pod adresem rządzących i wylicza ich zaniedbania. - - Mnogość nieprawidłowości, pomyłek czy ewidentnych fałszerstw, kłamstw od stenogramu po sekcje zwłok ofiar - to wszystko jest coraz bardziej szokujące - stwierdza, dodając, że jej zdaniem "to wszystko układa się w obraz celowego fałszowania przebiegu katastrofy". - Ktoś tu wyraźnie mataczy i ma dużo do ukrycia - oskarża Marta Kaczyńska.
Dalej tłumaczym że cała wiedza, którą mamy dziś na temat wydarzeń sprzed dwóch i pół roku prowadzi do jednego logicznego wniosku: - Że pasażerów tupolewa po prostu zabito, że doszło do dwóch wybuchów i to spowodowało tragedię. Dodaje jeszcze, że skompromitowały się już "nachalnie sprzedawane zapewnienia o dociekliwości, rzetelności i uczciwości oficjalnego dochodzenia ws. katastrofy smoleńskiej i jego wniosków".
Kaczyńska zdradza też, że nie raz doradzano jej, żeby przestała angażować się w całą sprawę. - By dać sobie spokój, żyć normalnie jakby nic się nie stało - mówi i kategorycznie oświadcza: - Nie mogłam się na to zgodzić, nie miałam prawa moralnego zaprzestać wysiłków na rzecz wyjaśnienia sprawy. Przyznaje jednak, że ona, jej dzieci i stryj Jarosław Kaczyński są ofiarami brutalnych ataków właśnie za to, że nie chcą odpuścić sprawy katastrofy. - Cena, jaką płaci moja rodzina za to, że się nie poddałam i chcę dojść do prawdy, jest naprawdę duża - wyznaje.
Córka prezydenckiej pary komentuje też aferę, jaka wybuchła po publikacji tesktu o trotylu na wraku Tupolewa. Czystki w redakcji RZECZPOSPOLITEJ nazywa zamachem na wolność słowa. Oskarża też "ośrodek rządowy" o wywieranie wpływów na media. - Brutalna reakcja wydawcy i późniejsza nagonka ma na celu zakrzyczenie prawdy. W sprawie Smoleńska mamy kulę śniegową, która jest coraz większa i która spadnie któregoś dnia na Platformę Obywatelską - wieszczy Kaczyńska.