Zdaniem Marty Kaczyńskiej absolutnie nie można wykluczyć, że 10 kwietnia doszło do zamachu na prezydencki samolot pod Smoleńskiem. - Okoliczności, w jakich doszło do ujawnienia tych faktów przez "Rzeczpospolitą" wskazują, że z pewnością jest coś na rzeczy - przyznała i dodała, że "jest szereg okoliczności", które wskazują na to, że brały w tym udział osoby trzecie.
Tłumaczy też, że to nie jedyne dowody potwierdzające tezę o wybuchu. - Są inne źródła, które wskazują, że na pokładzie samolotu Tu-154M, na fotelach tego samolotu, wykryto substancje, które z dużym prawdopodobieństwem są materiałami wybuchowymi - tłumaczyła córka prezydenta.
Wtorkowa "Rzeczpospolita" podała, że polscy prokuratorzy i biegli, badający wrak tupolewa, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny. Doniesienia te zdementował Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, tłumacząc że trzeba poczekać jeszcze na wyniki badań laboratoryjnych.