- Trzymam się, nie chce mi się wierzyć, że to prawda. Trzymam się, bo czuję jakąś siłę od moich rodziców - mówi w filmie Marta Kaczyńska o zmarłej w katastrofie smoleńskiej parze prezydenckiej. A w tle słychać dźwięki fortepianu i modlitwy przeplatające się z widokiem pustych apartamentów, w których jeszcze niedawno zamieszkiwali Maria i Lech Kaczyńscy.
Ich córka 6 dni po tragedii smoleńskiej zdecydowała się na szczerą, otwartą i wzruszającą rozmowę o swoich rodzicach, o próbie uporania się z wielką tragedią, jaka ją spotkała. We wspomnieniu Marta Kaczyńska, pakując rzeczy i pamiątki rodziców, opowiada o najbardziej osobistych wydarzeniach z życia pary prezydenckiej.
- Tym, co mnie wzruszyło, kiedy zbierałam rzeczy z toaletki mojej mamy, była figurka małego księcia, czyli postaci znanej wszystkim z książki. Była ona bardzo ważna dla mojej mamy, bo jej zdaniem zawierała wiele ważnych prawd życiowych - mówi Marta Kaczyńska.
W innej części dokumentu "Gazety Polskiej" córka zmarłego prezydenta opowiada z kolei o porozrzucanych na biurku ojca płytach. - Kiedy przyjechałam do Pałacu po śmierci rodziców, zobaczyłam rozrzucone płyty. Pierwsza, która rzuciła mi się w oczy, to płyta Jacka Kaczmarskiego. Tata lubił też Okudżawę. Ich płyty pozostały, jak gdyby słuchali tego przed chwilą i zaraz znów mieli do nich wrócić... - wzrusza się Kaczyńska.
Reżyserka dokumentu Maria Dłużewska (61 l.) podziwia Martę. - Film "Córka" jest bardzo osobistą, prywatną opowieścią o rodzicach, o jej wielkiej miłości do nich. Możemy być bardzo dumni z Marty Kaczyńskiej, z tego, że zechciała podzielić się z nami swoimi wspomnieniami. Było naprawdę warto nakręcić ten film - mówi w rozmowie z nami Maria Dłużewska.