"W Warszawie pod Pałacem Prezydenckim wielu ludzi wciąż przychodzi zapalać znicze w intencji moich Rodziców - śp. Pary Prezydenckiej, a także pozostałych ofiar. Wszelkie przejawy czci dla tych, którzy rok temu tragicznie zginęli, są jednak przez władze stolicy niezwykle szybko usuwane" - pisze Kaczyńska do Polonusów. Władzom miasta zarzuca także, że odmówiły zgody na zorganizowanie specjalnego koncertu w centrum Warszawy oraz odmowę wywieszania flag na 10 kwietnia.
Rosyjski wpływ
Największe zastrzeżenia ma jednak do śledztwa, które od prawie roku stara się ustalić przyczyny smoleńskiej tragedii. Oskarża ona polskich śledczych o wiele zaniechań, jednocześnie wskazując na niezbyt jasne intencje Rosjan.
Przeczytaj koniecznie: Jadwiga Kaczyńska o Smoleńsku: Boję się tej ziemi, to nie była zwykła katastrofa?
"Wiemy, że rząd polski zdecydował się na rozdzielenie wizyt Prezydenta RP i Premiera RP pod wpływem władz rosyjskich. ( ) W dzień po rozbiciu się polskiego rządowego samolotu rosyjskie służby przystąpiły do niszczenia wraku Tu-154M. Szczątki samolotu przez wiele miesięcy spoczywały niezabezpieczone na smoleńskim lotnisku. Dziś w dalszym ciągu pozostałości polskiego samolotu niszczeją przykryte brezentem" - skarży się Marta, podając jednocześnie w wątpliwość działania ambasadora tytularnego Tomasza Turowskiego, który miał organizować wizytę Kaczyńskiego w Katyniu.
Agent ambasador
"Wiadomo, że osoba ta była wieloletnim agentem PRL, znajdującym się między innymi w bliskim otoczeniu Jana Pawła II" - twierdzi córka prezydenta. Podkreśla też, że w czasie zamachu na Ojca Świętego Turowski przebywał w Rzymie.
Nie wiadomo jednak, z jakim przyjęciem spotkał się list Kaczyńskiej w USA.