Sobotnia tragedia najbardziej uderzyła w mieszkającą na I piętrze kamienicy wielodzietną rodzinę. Jej najmłodszym członkiem była Marysia. Od dwóch lat udzielała się w harcerstwie. "Była zuchem 15 Świebodzickiej Gromady Zuchowej Czarne Stopy, gdzie z wytrwałością i sumiennością brała udział we wszystkich zajęciach organizowanych zarówno przez Gromadę, jak i Szczep" - napisali jej znajomi z harcerstwa, którzy po śmierci koleżanki ogłosili trzydniową żałobę.
Bardzo aktywny był również Marcin. Na co dzień wraz z bratem mieszkał w Międzylesiu. Tam działał w młodzieżowej drużynie ochotniczej straży pożarnej. W przyszłości chciał być strażakiem i ratować innych ludzi. To było jego największe marzenie...
Pod gruzami zginęli też Anna i Tomasz S., rodzice Marysi. Tworzyli parę, a do rodziny wnieśli dzieci z poprzednich związków. W Świebodzicach mieszkała, oprócz Marysi, także dwójka synów Anny, a na weekend Marcin wraz z bratem przyjechali do ojca. Cała rodzina była w mieszkaniu, szykowała się do śniadania, kiedy starą kamienicą wstrząsnął wybuch. Teraz trzej chłopcy, którzy przeżyli, są w szpitalu. W najgorszym stanie jest 13-letni syn Anny, który ma rozległe obrażenia wewnętrzne. Dwaj pozostali (16 l. i 19 l.) mają ogólne potłuczenia i otarcia. Ale są w fatalnym stanie psychicznym, dba o nich psycholog.
Przypomnijmy, że w zawalonym budynku zginął też Mirosław O. (+59 l.) oraz 39-letni mężczyzna, który z zawodu był taksówkarzem. Prokuratura wciąż prowadzi śledztwo, które ma wyjaśnić przyczynę katastrofy. Spowodował ją prawdopodobnie wybuch gazu.
Czytaj: Sprawa Ewy Tylman. Tak piła 26-latka podczas imprezy pracowniczej [CO WIEMY PO 5. ROZPRAWIE]