(Nie)chciane „Dziady”
Iskrą, która spowodowała wybuch buntu, było zdjęcie ze sceny Teatru Narodowego w Warszawie „Dziadów” Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka. Spektakl miał uświetnić 50. rocznicę rewolucji październikowej. Publiczność była zachwycona, ale reakcje na antyrosyjskie kwestie i aluzje do aktualnej sytuacji spowodowały, że „Dziady” zdjęto z afisza po jedenastu spektaklach. Polecenie wydał I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, który nazwał spektakl „nożem w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej”. Po ostatnim przedstawieniu, 30 stycznia 1968 r., kilkaset młodych ludzi, wznosząc okrzyki, ruszyło pod pomnik Mickiewicza, gdzie złożyło kwiaty. Milicja zatrzymała 35 uczestników, dziewięciu z nich obciążono grzywnami. Studenci Adam Michnik i Henryk Szlajfer zdali relację z przebiegu manifestacji francuskiemu dziennikowi „Le Monde” i ponieśli za to karę. 4 marca minister oświaty i szkolnictwa wyższego Henryk Jabłoński relegował ich z UW.
Wojna ulotkowa
Informacja o zdjęciu „Dziadów” rozeszła się po całym kraju. Już 1 lutego 1968 r. studenci zaczęli zbierać podpisy pod petycją do Sejmu przeciw decyzji Gierka, a także przeciw ograniczeniom w kulturze. Zebrano ich ponad 4 tys. Fotokopie petycji przekazano literatom i naukowcom, m.in.: Jerzemu Andrzejewskiemu, Kazimierzowi Brandysowi, Pawłowi Jasienicy, Leszkowi Kołakowskiemu, Antoniemu Słonimskiemu. W tym czasie na UW kolportowano ulotkę z tekstem Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego pt. „Polityczny sens petycji w sprawie »Dziadów«”. Wywołała ona na UW „wojnę ulotkową”. Uczestniczyły w niej zarówno koła opozycyjne, jak i organy rządowe. Jedne ulotki zachęcały do bojkotu władzy, inne do walki z „wywrotowcami”.
Motorem wydarzeń Marca '68 była grupa studentów Uniwersytetu Warszawskiego, tzw. „komandosi”. Nazwa nawiązywała do ich sposobu działania. Pojawiali się na oficjalnych zebraniach partii i Związku Młodzieży Socjalistycznej i wdawali się w dyskusję oraz zadawali prelegentom „niewygodne” pytania. Wśród nich byli m.in.: Jacek Kuroń i Karol Modzelewski, Adam Michnik, Teresa Bogucka, Irena Lasota, Jan Lityński, Barbara Toruńczyk, Aleksander Smolar i Henryk Szlajfer
W obronie „komandosów”
W odwecie 8 marca na dziedzińcu UW zorganizowano wiec, który zgromadził ok. tysiąca osób. Studenci przyjęli rezolucję, w której domagali się m.in. przywrócenia na uczelnię Michnika i Szlajfera. Poparli też pisarzy, którzy wystosowali własną rezolucję w obronie swobód obywatelskich i kultury. Gdy mieli się rozejść, na dziedziniec wjechały autokary, z których wysiedli uzbrojeni w pałki cywile. Był to tzw. aktyw robotniczy, do którego dołączyli ormowcy i milicjanci. Zgromadzonych bito jak leci, zgarniano do policyjnych radiowozów, wyrywano indeksy. Zatrzymano ok. 70 osób, w tym Kuronia, Modzelewskiego, Lasotę. Następnego dnia zawrzało na Politechnice Warszawskiej. Do kolejnych zamieszek doszło 11 marca. Demonstranci dotarli pod główną siedzibę KC PZPR. Tłum rozpędziły: gaz łzawiący, pałki i armatki wodne. Wkrótce protesty objęły cały kraj, wiece studentów odbyły w Gliwicach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Poznaniu, Gdańsku, Lublinie, Wrocławiu, Opolu, Szczecinie, Rzeszowie. Na niektórych uczelniach podjęto strajk. Wszędzie domagano się wolności słowa i zgromadzeń, wszędzie manifestacje były brutalnie rozpędzane. Ostatni protest odbył się 28 marca na UW.
Żydowska robota
Od początku protestów prasa prowadziła antysemicką nagonkę. Rozpowszechniano hasła: „Literaci do pióra, studenci do nauki!” czy „Syjoniści do Syjamu!”. Protestujących nazywano wichrzycielami. W zakładach pracy organizowano masówki, podczas których potępiano studentów. Nagonkę prowadziła też władza, wskazując na żydowskie pochodzenie inicjatorów buntu. W ten sposób spisek syjonistyczny połączono z wystąpieniami studentów. 19 marca na wiecu partyjnym w Sali Kongresowej Władysław Gomułka stwierdził, że „niemała część młodzieży studenckiej (…) została oszukana i sprowadzona przez wrogie socjalizmowi siły na fałszywą drogę. (…) W wydarzeniach, jakie miały miejsce, aktywny udział wzięła część młodzieży akademickiej pochodzenia lub narodowości żydowskiej”. Potępił syjonizm i zachęcił do emigracji tych, którzy „uważają Izrael za swoją ojczyznę”. Po kilku dniach nagonki dominował przekaz, że wszystko co złe w PRL, to wina Żyda, a studenci „dali się wciągnąć w żydowską robotę”.
Czystka wśród wykładowców
Konsekwencją strajków studenckich było usunięcie kadry naukowej, wspierającej protest. Czystki zaczęły się 25 marca ‘68. Minister Henryk Jabłoński bez uprzedzenia władz UW podpisał decyzję o zwolnieniu czterech profesorów i dwóch docentów. Wykładowcy dowiedzieli się o tym następnego dnia, z mediów. Warszawskie uczelnie zostały pozbawione 26 kierowników katedr, a z Państwowej Akademii Nauk zwolniono łącznie 27 profesorów i docentów. Z łódzkiej Filmówki usunięto rektora Jerzego Toeplitza i prorektora Romana Waydowicza. Miejsce zwolnionych zajęli „marcowi docenci” bez habilitacji, ale za to pewni politycznie. Studenci nazywali ich „szturmdocentami”.
Marcowe represje studentów
W czasie wydarzeń marcowych zatrzymano ponad 2700 osób, w tym 641 studentów, 480 uczniów i 272 pracowników naukowych. Przed sądem stanęło 1200 osób, aresztowano ponad 300. Jesienią 1968 r. rozpoczęły się procesy „komandosów”. By ograniczyć ich prawo do obrony, zawieszono w prawach wykonywania zawodu czołowych adwokatów, m.in.: Witolda Lisa-Olszewskiego, Władysława Siłę-Nowickiego, Jana Olszewskiego. Po kilku miesiącach zapadły wyroki. Jacek Kuroń i Karol Modzelewski dostali po 3,5 roku więzienia, a Adam Michnik - 3. Do więzienia trafili też m.in. Barbara Toruńczyk, Antoni Zambrowski, Seweryn Blumsztajn. Osoby deklarujące emigrację były zwalniane. Największe represje dotknęły studentów UW. Rektor Stanisław Turski rozwiązał kilka kierunków, co oznaczało wyrzucenie z uczelni ponad 1600 osób. Kilka tysięcy studentów relegowano z uczelni, zawieszono w prawach lub też zmuszono do starania się o ponowne przyjęcie. Żeby na nie wrócić, trzeba było stanąć przed komisją oceniającą postawę społeczno-polityczną kandydata w trakcie ostatnich wydarzeń. Kilkuset studentom UW nie zwrócono indeksów. 260 wyjechało z marcowymi emigrantami, wielu posłano w kamasze.