Tej tragedii naprawdę można było łatwo uniknąć. Wystarczyło, żeby kierowca zachował ostrożność i zatrzymał się przed wjechaniem na tory. Tym bardziej że przejazd jest tam tak usytuowany, że dopiero w ostatniej chwili widać, jak zza zakrętu wyłania się pociąg.
Tak było i tym razem. Pan Zbigniew powoli wjechał na przejazd, gdy nagle obok pojawił się pospieszny ze Szczecina. Wyjący niczym pocisk artyleryjski kolos wypadł nagle zza zakrętu i zanim przerażony mężczyzna zdążył krzyknąć, wbił się w jego auto, rozrywając je na strzępy.
Wysłużona łada samara rozleciała się niczym dziecięca zabawka.
Kiedy na miejsce przyjechali strażacy, z przerażeniem zrozumieli, że muszą spośród strzępów pogniecionej blachy wyszukiwać rozerwane szczątki mężczyzny. Panu Zbigniewowi urwało głowę i rozrzuciło kawałki czaszki po całej okolicy.
Na miejsce zaraz też zjechała jego rodzina. Nieszczęśni ludzie mogli tylko wyć z bólu, patrząc, jak ratownicy zbierają z ziemi szczątki ich ukochanego Zbyszka.