Wstrząśnięci świadkowie masakry mówią, że kierowca zatrzymał się przed torami, tak jakby chciał przepuścić pociąg, po czym gwałtownie ruszył. Siła uderzenia była tak potężna, że samochód dosłownie wbił się w czoło lokomotywy. Silnik mercedesa wyleciał z wraku i upadł kilkadziesiąt metrów dalej. Pędzący pociąg pchał wrak auta aż przez 800 metrów. Kierowca nie miał najmniejszych szans, żeby przeżyć tę masakrę.
Policjanci, którzy pojawili się na miejscu wypadku, stwierdzili, że na przejeździe prawidłowo działa pulsująca sygnalizacja świetlna. Był też znak "stop". Nie wiadomo więc, dlaczego kierowca wjechał wprost pod pędzący pociąg.