Julia najmniej ucierpiała w wypadku, który spowodował pijany i odurzony narkotykami Mateusz S. (26 l.). W Nowy Rok wjechał samochodem w ośmioosobową grupę przechodniów. Zabił sześcioro z nich i ranił dwoje dzieci. 8-letni Hubert J. wciąż utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej. Stan Julci szybko się poprawia i jeśli lekarze nie zmienią decyzji, dziś dziewczynka powinna zostać wypisana ze szczecińskiego szpitala.
- Wnuczka chce być z nami. Urządziliśmy dla niej pokój. Przez złamania, jakich doznała, jeszcze przez jakieś trzy tygodnie nie będzie chodzić. Na pewno doskwierać jej będzie ból bioderka, ale z tymi niedogodnościami będziemy już sobie radzić w domu - mówi Eugeniusz Pożarski (67 l.), dziadek Julii.
Zobacz też: Kamień Pomorski: ofiary bydlaka Mateusza S. dostaną 18 tysięcy złotych od wojewody
Najważniejsze, że dziewczynka będzie z bliskimi. - Musimy spróbować zastąpić jej rodziców. Nie będzie to łatwe, bo Julcia jest już na tyle duża, że rozumie, co się stało. Widziała wypadek, nie straciła przytomności. Widziała zakrwawione ciało taty, chyba czuła, że zginął. Ale na mamę czekała w szpitalu. Myślała, że żyje - opisuje pan Eugeniusz. - Musieliśmy powiedzieć jej prawdę. Od tej pory Julia często płacze. Mogę sobie wyobrazić, jak bardzo tęskni za rodzicami, bo wiem, jak sam cierpię na myśl o śmierci córki Małgosi - dodaje.
Czytaj również: Kamień Pomorski: Mateusz S. zabił 6 osób i nawet nie zapłakał! To nie człowiek to bydlę!
W czwartek pogrzeb rodziców Julci. Eugeniusz Pożarski boi się tego dnia. - Jestem po dwóch zawałach, czekam na zabieg kardiologiczny. Widok opuszczanych trumien z ciałami mojej Małgosi i zięcia, a potem spadającej na nie ziemi może mnie zabić. Z rozpaczy pęknie mi serce. Dlatego jeszcze nie wiem, czy się odważę i pójdę na pogrzeb - tłumaczy.