- To było straszne. Nie wiem dlaczego tramwaj się nie zatrzymał. Nagle usłyszałem huk i przerażający krzyk ludzi. Wszyscy byli w szoku - opowiada Michał Błaszczyszyn (20 l.) z Wrocławia. Mężczyzna w wypadku doznał obrażeń kręgosłupa i został karetką zabrany do szpitala.
Wielu rannych
W sumie do wrocławskich szpitali trafiły 22 osoby. 11 z nich zostanie prawdopodobnie wypuszczonych do domu jeszcze dziś. - Ranni mają obrażenia głowy, stłuczenia i złamania kończyn, a także obrażenia kręgosłupa. Ich życie nie jest zagrożone - mówi Remigiusz Adamańczyk ze straży pożarnej we Wrocławiu.
Dramat rozegrał się w czasie porannego szczytu. Była godz. 8.25. Nagle na skrzyżowaniu ulic Legnickiej i Niedźwiedzia rozległ się potężny huk. W stojący przed przystankiem tramwaj linii 10 z impetem uderzył nadjeżdżający skład nr 33plus. Uderzenie było tak silne, że dosłownie zmiażdżyło tył "dziesiątki". A jej przód wbił się w stojącą przed nim "dwudziestkę". Stojący pasażerowie runęli do przodu, łamiąc ręce i nogi. Ci którzy siedzieli, zostali wyrzuceni z foteli. Na podłodze wagonu leżeli ranni, wzywając pomocy. Lżej ranni starali się pomóc tym ze złamaniami... Jeden z mężczyzn został uwięziony w plątaninie zmiażdżonej blachy. W swojej kabinie zaklinował się też motorniczy. Dlaczego tramwaj nie zatrzymał się i wjechał w stojący przed nim skład? Ustalają to biegli.
Kto zawinił?
- Trudno na razie stwierdzić, czy przyczyną wypadku były problemy techniczne, czy błąd motorniczego - mówi Krzysztof Zaporowski z biura prasowego dolnośląskiej policji. Jak się dowiedzieliśmy, niektórzy świadkowie mówili, że motorniczego mogło oślepić słońce i za późno zaczął hamować. Inna wersja zakłada, że nie zadziałały hamulce.