Martwego rolnika znalazła jego żona, Lilia (37 l.): - Jak my będziemy bez niego żyć? - pyta kobieta, załamując ręce nad losem swoich dzieci.Ten człowiek nie powinien tak skończyć!
Pan Mirosław był wzorowym mężem i rolnikiem. Kochał swoją liczną rodzinę i nie wyobrażał sobie życia bez pracy w gospodarstwie. - Ani nie wypił, ani nie zapalił. Pracował od rana do nocy, aby dzieciom nigdy niczego nie zabrakło - zapewnia ojciec rolnika Tadeusz Kaczyński (78 l.).
Pan Mirosław wyjechał w pole, aby rozrzucić obornik. Mimo że niedawno kupił nowiutki rozrzutnik, wciąż wolał korzystać ze starego, kupionego przez jego ojca jeszcze za Gomułki. - On po prostu kochał ten sprzęt - mówi ojciec 47-latka. Podczas pracy wiekowy, odziedziczony po ojcu rozrzutnik pana Mirosława zaciął się. Mężczyzna wszedł pod urządzenie i zaczął je czyścić.
W tym momencie maszyna zawarczała groźnie, ruszyła jak żywa i chwyciła rolnika za sweter. Tkanina nawinęła się na wał. Choć 47-latek rozpaczliwie wzywał pomocy i desperacko próbował wyrwać się ze śmiertelnego uścisku, przegrał tę nierówną walkę z maszyną. Padł martwy pod rozrzutnikiem, gdzie znalazła go żona Lilia (37 l.).
- Nie wiem, jak będziemy żyć bez niego - mówi przez łzy żona zmarłego, tuląc do piersi Danielka (9 mies.), najmłodszego z dzieci, które osierocił pan Mirosław. Pozostałe dzieci - Agnieszka (14 l.), Wojtek (13 l.), Marek (7 l.) i Wiola (6 l.) - jeszcze nie rozumieją, że ich ukochany tatuś już nigdy nie wróci do domu i ich nie przytuli.
- One są w strasznym szoku, potrzebują opieki psychologa, ale nikt nie chce nam w tym pomóc - rozpacza matka sierot. Po interwencji "Super Expressu" i podlaskiej policji Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Wysokiem Mazowieckiem obiecało pomoc psychologiczną dla dzieci zmarłego rolnika.