Czy była taka, bo jej życie też nie było usłane różami? Dzieciństwo Katarzyny było jednym wielkim koszmarem. Ojciec zaglądał do kieliszka i robił awantury. Rodzina miała tzw. niebieską kartę. Wielokrotnie więc w czasie rodzinnych scysji musiała interweniować policja.
- Ja mam życie zniszczone od dzieciństwa. To tak tylko ładnie wygląda, że się wspieramy, że my się kochamy - mówiła zresztą sama Katarzyna W. w rozmowie z detektywem Krzysztofem Rutkowskim.
Konstrukcja psychiczna matki była do tej pory tajemnicą. Teraz po smutnym finale poszukiwań Magdy, rozwiązały się języki sąsiadom... Teraz mówią otwarcie o samobójczej próbie dziewczyny, która chciała się zabić tuż przed maturą - przez ojca alkoholika...
A sama Katarzyna - arogancka i zarozumiała - potrafiła zniechęcić do siebie niemal wszystkich.
Katarzyna W. była zazdrosna o Madzię
Azylu, jakiegoś wyjścia z matni Katarzyna W. próbowała szukać we wspólnotach religijnych. Służyła do mszy w klasztorze w Czeladzi. W kościele umówiła się na randkę z Bartkiem, który był lektorem w kościele parafialnym.
Wydawało się, że teraz w życiu kobiety zacznie się w końcu dziać lepiej. Młodzi się pobrali, wkrótce na świat przyszła Madzia. Jednak dziecko bynajmniej nie scementowało świeżego związku. Paradoksalnie Magda była obiektem zazdrości i złości Katarzyny, która wściekała się, że Bartek poświęca więcej uwagi dziecku niż żonie.
Chłopak umieszczał zdjęcia dziecka w Internecie, chwalił się nim przed znajomymi... Z Katarzyną nigdy tak nie postępował.
Samej Katarzynie zresztą zdarzało się strasznie zaniedbywać dziecko. Raz nawet zostawiła Madzię pod opieką rodziny i poszła sobie gdzieś na dwa tygodnie. Przez cały ten czas miała o dziewczynkę nie zapytać ani razu...