Katarzyna W. wraz z mężem i Madzią mieszkali w Sosnowcu przy ulicy Floriańskiej. To z tego miejsca kobieta wyszła z wózkiem. Minęło półtorej godziny po jej wyjściu z domu, gdy odnaleziono ją leżącą na chodniku przy ul. Legionów. Zapewniała, że ktoś uderzył ją w tył głowy po czym upadła. Krzyczała, że dziecko zostało porwane.
Teraz już wiemy, że była to nieprawdziwa historia. Ciało maleńkiej Madzi zostało znalezione w ruinach, które znajdowały się w jednym z sosnowskich parków.
TVN 24 podaje, że trasa która matce zajęła półtorej godziny normalnym tempem jest możliwa do pokonania w 45 minut. To może sugerować, że kobieta miała wystarczająco dużo czasu, żeby samodzielnie ukryć ciało.
Madzia miała zaginąć 24 stycznia. Przez kilkanaście dni trwały poszukiwania dziewczynki. Katarzyna W. przyznała się dopiero Krzysztofowi Rutkowskiemu, że dziecko wypadło jej z rąk i uderzyło głową o próg. Matka wyjawiła również, że sama porzuciła ciało w parku.
W tym momencie matka Madzi przebywa w jednym z katowickich aresztów. Postawiono jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Wstępne wyniki sekcji zwłok potwierdziły na razie zeznania matki na temat nieszczęśliwego wypadku.