Mieszkańcy jednego z osiedli na warszawskim Ursynowie ważą słowa, kiedy pytamy o ich sąsiadkę Renatę P. – Mówimy na nią „Pani Fakty”. Jest dość specyficzną osobą, czasami mogłaby odpuścić i zająć się ważniejszymi sprawami niż czepianiem się o byle co – mówi jedna z kobiet. Inna z sąsiadek macha tylko z politowaniem ręką, kiedy pytamy ją o konflikty Renaty P. z sąsiadami. Mieszkańcy wolą przemilczeć jej nerwowe zachowania.
Renata P. kilka dni temu razem z mężem wdała się w pyskówkę, a później w szarpaninę z dziećmi, które grały w piłkę pod ich oknami. Emeryci zabrali im futbolówkę. Momentalnie do akcji wkroczył ojciec jednego z małych piłkarzy. Doszło do pyskówki i szarpaniny. Jeden z chłopców został uderzony w głowę przez męża Renaty P., a ona sama ugryzła w rękę ojca chłopca. Na miejscu pojawiły się policja i pogotowie ratunkowe.
Matka znanej dziennikarki twierdzi, że to ona jest ofiarą. – To ja zostałam zaatakowana. Próbowano mi odebrać kluczyki do auta, musiałam się bronić – tłumaczy Renata P. Według kobiety jej sąsiedzi to niezłe ziółka. – Ci rodzice to bandyci. Zresztą ich dzieci są takie same – tłumaczy w rozmowie z „Super Expressem” matka znanej dziennikarki TVN.
ZOBACZ: Nowy szef Faktów: Adam Pieczyński, mąż Pochanke będzie rządził Faktami