O tym, gdzie przebywają chłopcy, wie tylko ich matka Monika (38 l.), która przysięgła, że nie wyjawi miejsca pobytu swoich pociech, dopóki grozi im pobyt w domu dziecka.
- Porwałam synów, by nie trafili do domu dziecka. Nim to zrobiłam, długo z nimi rozmawiałam. Prosili mnie o to, bym ich tam nie oddawała - wyznaje zrozpaczona matka z Bydgoszczy.
>>> Czwarte dziecko Romana Giertycha - córeczka Alicja
Pani Monika (38 l.) od tygodnia zwodzi policję niczym przebiegły gangster. Zmienia telefony komórkowe, by stróże prawa nie mogli jej namierzyć. Policjanci już dwukrotnie wpadali do różnych mieszkań, w których znajdował się telefon Moniki, kobiety jednak nie było.
Zaczęło się od MOPS-u
38-latka samotnie wychowuje czterech chłopców. Jej problemy rozpoczęły się, gdy zwróciła się o pomoc do bydgoskiego ośrodka pomocy społecznej. Pani Monika od kilku miesięcy ledwo wiązała koniec z końcem. Ojciec dzieci z dnia na dzień przestał płacić alimenty. Pracownicy MOPS zamiast pomóc kobiecie, skierowali do sądu sprawę o umieszczenie dzieci w domu dziecka. Takie postępowanie argumentowali słabą sytuacją finansową i depresją, w którą rzekomo popadła kobieta.
Dla synów zrobi wszystko
W kwietniu tego roku sąd rodzinny nie wyraził zgody na umieszczenie rodzeństwa w domu dziecka. Decydująca okazała się opinia biegłych psychologów i psychiatrów, którzy nie mieli wątpliwości, że między matką i dziećmi istnieje więź emocjonalna. Kobieta nie jest uzależniona od alkoholu ani od narkotyków. Sąsiedzi zaś zapewniają, że dla dobra dzieci pani Monika zrobi wszystko.
Czy zabiorą jej dzieci?
Pracownicy MOPS wystąpili do sądu o ponowne rozpatrzenie sprawy. Odbyła się ona 7 sierpnia. Nie było na niej pani Moniki. Sąd wysłuchał jedynie kuratora i pracownika MOPS. Na tej podstawie podjął decyzję o umieszczeniu dzieci w domu dziecka. - Nie było woli współpracy matki z asystentem rodzinnym i kuratorem - tak sędzia Ewa Gatz-Rubelewska, wiceprezes Sądu Rejonowego w Bydgoszczy, uzasadniała decyzję sądu.