Do zabójstwa małego Szymusia (2 l.) doszło przed dwoma laty. Chłopiec został ciężko pobity. Umarł, bo po mocnym ciosie w brzuch pękło mu jelito i doszło do zapalenia otrzewnej. Matka chłopca miała powiedzieć przesłuchującym ją policjantom i prokuratorowi, że doszło do wypadku. Na brzuszek malucha wskoczyła jego starsza siostrzyczka. Śledczy nie dali temu wiary. Oskarżyli kobietę o zabicie syna. Beata Ch. przebywa w areszcie. Stamtąd właśnie napisała do ojca: "Tato! Znasz mnie przecież, wiesz, że tego nie zrobiłam, musisz mi uwierzyć" - błaga mężczyznę. Władysław Chodnik przyznaje, że przeczytał list od córki z mieszanymi uczuciami.
- Z jednej strony ona ma zarzut zabójstwa - mówi. - Jeśli to się potwierdzi, doszło do czegoś, czego po prostu ludzki rozum nie obejmuje. Z drugiej strony to zawsze jej konkubent, Jarosław R. był agresywny i wybuchowy. Może on ma krew na rękach? A Beatę tak zastraszył, że go kryje... - zastanawia się pan Władysław.
Pan Władysław odpisał córce, żeby powiedziała śledczym prawdę. A jeżeli z jakiegoś powodu kogoś kryje, ma przestać to robić.