O co chciała zapytać Katarzynę Waśniewską jej matka? Kiedy przed godz. 7 rano Leokadia W. wychodziła ze swojego mieszkania w Sosnowcu, była skupiona, jakby w myślach układała plan rozmowy z córką. Potrzebowała do tego ciszy i spokoju, jest przy tym bardzo wierząca, więc pierwsze kroki skierowała w stronę parafialnego kościoła. Tam bywa każdego dnia, modli się, prosi Boga o pomoc dla rodziny.
Po mszy nabrała pewności siebie i zdecydowanie ruszyła w stronę sklepu. Zrobiła zakupy przeznaczone dla osadzonej w katowickim areszcie śledczym Katarzyny Waśniewskiej, podejrzanej o zabójstwo córeczki Madzi (+6 mies.). Kiedy Leokadia W. dotarła wreszcie do aresztu, było już około godz. 11. Nie zabawiła tam zbyt długo. Niespełna pół godziny później wyszła z budynku, z pustym już plecakiem. Leokadia W. zostawiła córce paczkę. Może tak zrobić raz w miesiącu, pamiętając jednak, że nie wszystkie towary mogą być dostarczane aresztowanym z zewnątrz, a paczka nie powinna ważyć więcej niż 5 kg. - Paczki są sprawdzane przez nas oraz prześwietlane. Pewnych rzeczy, np. tytoniu czy konserw, nie wolno przynosić z zewnątrz, ale można za to wpłacić pieniądze na subkonto aresztu, za które osadzony trzy razy w miesiącu ma prawo zrobić potrzebne zakupy - wyjaśnia por. Artur Piszczek, oficer prasowy Aresztu Śledczego w Katowicach.
Mama na pewno więc zostawiła Katarzynie parę groszy na jej ulubione papierosy.