Stefan W. za rozboje i napady na placówki bankowe, przesiedział w więzieniu 5,5 roku. Tuż pod koniec wyroku wyroku, matka zabójcy poinformowała policję o niepokojącym zachowaniu syna. - Miał duże poczucie krzywdy, o swoją sytuację obwiniał polityków. Mówił, że chce zrobić coś spektakularnego, by wszyscy dowiedzieli się o jego krzywdzie.
Policja jeszcze tego samego dnia wysłała pismo do zakładu karnego, w którym kończył już karę Stefan W. Jak podaje rzeczniczka Służby Więziennej, pismo nie zawierało jednak informacji, że o niepokojącym zachowaniu poinformowała matka osadzonego. Miało jedynie zawierać informacje, że osadzony czuje się pokrzywdzony zwłaszcza, że do napadów używał atrapy broni. Po wyjściu z więzienia może natomiast użyć broni prawdziwej.
Funkcjonariusze więzienni rozmawiali ze Stefanem W. oraz współwięźniami. Zrobiono rozpoznanie, z którego nie wynikło nic podejrzanego. - Stefan W. był też konsultowany przez psychologa i lekarza kierownika ambulatorium. Przeprowadzono z nim rozmowę psychokorekcyjną.
W dniu, kiedy 27-latek opuścił więzienie, za pieniądze z depozytu pojechał do Warszawy, gdzie większość oszczędności przegrał w kasynie. Po nocy spędzonej w stolicy wrócił Pendolino do Gdańska. Za jazdę bez biletu otrzymał mandat. Po powrocie większość czasu spędził w domu. Jeszcze przed okrutną zbrodnią wybrał się w jedno z miejsc publicznych w Gdańsku, aby "zrobić coś spektakularnego". Swoje plany jednak przełożył. Zaatakował dopiero 13 stycznia podczas finału WOŚP. Tam mszcząc się za swoje cierpienie, za które obwiniał polityków, zaatakował prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. 3 ciosy nożem okazały się śmiertelne ...