Kiedy dziecko konało, kobieta ocknęła się, złapała za telefon i zadzwoniła na pogotowie. - Zabiłam własną córeczkę! - wykrzyczała do słuchawki oszołomiona morderczyni. Lekarze natychmiast dali znać policji. Niestety, kiedy na miejsce przyjechała karetka, mała Oliwia już nie żyła. Policja zabrała oszołomioną morderczynię na przesłuchanie. Kobieta była całkowicie trzeźwa. Nie potrafiła wyjaśnić tego, co zrobiła.
Sąsiedzi twierdzą, że rodzina nie była patologiczna. Beata F. i jej mąż Paweł (41 l.) sprawiali wrażenie zgodnego małżeństwa, o dziecko starali się od 10 lat. Beata F. już wcześniej 3 razy zachodziła w ciążę. Dwa razy poroniła. Trzecie dziecko umarło, gdy miało 7 miesięcy. Na cmentarzu pod Józefowem stoi grób upamiętniający całą trójkę.
- Sami mówili, że próbują po raz ostatni. Gdyby i tym razem dziecko zmarło w łonie matki, chcieli wziąć malucha z domu dziecka. Ale tym razem się udało, a ją zamordowała - opowiada zszokowana sąsiadka.
Feralnego dnia Paweł F., pierwszy raz od momentu urodzenia się Oliwi, wyszedł z domu do pracy. Czemu wcześniej nie chciał opuszczać rodziny - nie wiadomo. Być może podejrzewał, że depresja żony może być niebezpieczna?
Kobieta jest przesłuchiwana. Policja, ze względu na dobro śledztwa, nie chce zdradzać jego szczegółów.