Gdy Edward M. rano wrócił do domu po nocnej zmianie, trafił w sam środek imprezy. Jego żona zaprosiła do siebie kilku znajomych i balowała z przytupem. Nikt się nie oszczędzał. Gdy Edward M. to zobaczył, wpadł w szał. Chwycił za siekierę.
- Zabiję cię, suko! - krzyknął do przerażonej żony.
- Zamachnął się i uderzył mnie w głowę. Krew zalewała mi oczy. Zaczęłam przed nim uciekać - opowiada Wiesława M. - Wybiegłam z mieszkania na ulicę. Tam trafił mnie w plecy - opowiada wciąż przerażona pani Wiesława.
Zakrwawioną kobietę i biegnącego za nią mężczyznę zauważyli strażnicy miejscy, którzy patrolowali teren. Na ich widok Edward M. skamieniał. Odrzucił siekierę i rzucił się do ucieczki.
- Mąż chce mnie zabić! - krzyknęła do strażników Wiesława M. Jeden z funkcjonariuszy zaczął udzielać jej pierwszej pomocy, drugi ruszył w pogoń za Edwardem M. Zatrzymał go kilkadziesiąt metrów dalej. Na miejsce przyjechała policja i karetka pogotowia. Kobieta trafiła do szpitala. Na szczęście jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.
- Nie wiem, co będzie dalej ze mną i z naszą rodziną. Nie mam siły o tym teraz myśleć - mówi, dotykając zwojów bandaża na głowie.
Wiesława i Edward M. są mał-żeństwem od kilku lat. Mają trzyletnią córeczkę. Mieszkają w starej kamienicy przy ul. Zakrzewskiej. W okolicy Edward M. nie cieszy się dobrą opinią. - Był postrachem naszej ulicy - mówią sąsiedzi. - Potrafił wyjść z psem na spacer i szczuć nim przechodniów. Często się awanturował - opisują. Ostatnia awantura może go drogo kosztować. W piątek był przesłuchiwany przez prokuratora. Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Grozi mu dożywocie.