Całe szczęście, że fotograf Faktu w porę schował się do auta. Niewiele brakowało, a kto wie, oberwałby od rozzłoszczonego Dubienieckiego! A wszystko działo się na oczach Marty Kaczyńskiej i ich córek. Dubieniecki przyjechał po dziewczynki swoim samochodem, czytamy na fakt.pl. Gdy nagle zauważył co się święci, czyli fotografa robiącego mu zdjęcia. Wtedy ze złości aż się zagotował i nie zastanawiając się długo pędem ruszył w stronę fotografa! Ten szybko wskoczył do swojego auta i chciał odjechać. Dubieniecki więc, zdaniem fotografa, zabiegł drogę i z całej siły uderzył łokciem w szybę, która roztrzaskała się w drobny mak!
Czytaj: Marcin Dubieniecki już nie chce rozwodu z Martą Kaczyńską?
Marcin Dubieniecki całe zajście przedstawia inaczej: „Próbowałem dokonać zatrzymania obywatelskiego, bo kierowca chciał mnie potrącić. Szyba? Kiedy się szarpie za drzwi, takie rzeczy mogą się zdarzyć”. Kto ma rację i jak to faktycznie było? Mąż Marty Kaczyńskiej zapowiedział już, że sprawa znajdzie finał w prokuraturze. I to właśnie ona może być świadkiem w sprawie: „Córki są za młode, żeby zeznawać, ale żona będzie” miał zaznaczyć Dubieniecki. I dodaje, że jest ofiarą stalkingu, a po drugie to fotograf chciał go rozjechać.