Mąż mnie skatował i zabił mi sąsiada

2008-08-21 5:00

Na upiornie posiniaczonej twarzy Heleny Warsz (46 l.) z Cegielni (woj. lubelskie) ból miesza się z wielką rozpaczą. Kobieta, skatowana przez męża sztachetą, nie może uwierzyć, że straciła tak dobrego sąsiada, jakim był Krzysztof Dudek ( 54 l.).

To chodzące dobro zamordował  jej brutalny i wielki jak dąb mąż Janusz W. (43 l.). A potem ze sztachetą w dłoni i szaleństwem w oczach rzucił się na Helenę. Uroił sobie bowiem, że ona i Krzysztof mają romans.

Pani Helena tylko cudem przeżyła, a Krzysztof Dudek, pobity i dźgnięty nożem, zginął w strasznych męczarniach. I dlaczego? Bo Helena i Krzysztof siedzieli obok siebie przy stole i pili wino.

- Mój mąż zawsze był zawadiaką, ale Krzysia nie ruszał. Przecież był jak rodzina. Uczył nasze dzieci, Michałka (13 l.) i Natalkę (15 l.), jeździć na rowerku. A ta bestia zabiła go z zimną krwią - łka wstrząśnięta Helena Warsz. Słowa z trudem przechodzą jej przez spuchnięte od razów usta.

Brutalnie bił ją z miłości

Nie miała łatwego życia. Janusz W. był chorobliwie zazdrosny. Bił żonę za każdym razem, gdy wydawało mu się, że ktoś na nią spojrzał pożądliwym wzrokiem. Ze łzami w oczach tłumaczył, że to dla jej dobra. - Biję, bo kocham - szlochał, zadając ciosy. Wielki i silny jak tur znany był w całej okolicy ze swej ponadprzeciętnej mocy i zawadiactwa. - Z Kafarem lepiej nie zaczynać - szeptali ludzie.Wydawało się, że Krzysztof Dudek, drobny i niepozorny sąsiad zza płota, nigdy mu nie podpadnie. A jednak...

Bo siedział zbyt blisko...

Janusz W. nie miał humoru. Prychał gniewnie, bo jego zdaniem gospodarz usiadł zbyt blisko jego żony. - Daj spokój, przecież to kolega - próbowała uspokajać męża pani Helena. Ale on nie słuchał. Pięściami zmasakrował sąsiada i dobił nożem, zatapiając ostre ostrze w jego piersi. Ze sztachetą w dłoni ruszył za uciekającą w panice żoną.

- Zachowywał się tak, jakby wstąpił w niego diabeł. Oczy pałały mu jak czartowi - żegna się wciąż przerażona Helena Warsz, która leży w szpitalu. Jej twarz i całe ciało to jeden wielki siniak.

Rozjuszony mąż okładał ją gdzie popadnie ciężką drewnianą sztachetą. Przestał, bo myślał, że nie żyje.

- Chciał mnie zabić - szlocha kobieta. - A ja przecież nigdy w życiu nawet nie pomyślałam o innym - chowa twarz w dłoniach. Jej mąż morderca przyznał się do zbrodni. Grozi mu dożywocie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają