Stanisław R. (70 l.) z Krawcowizny (woj. mazowieckie) nie ma litości dla swojej żony. Kiedy Elżbieta (52 l.) powiedziała policji, że mąż się nad nią znęca - mężczyzna poprzysiągł zemstę. Stanisław R. spakował rzeczy pani Elżbiety i wystawił je za drzwi. Na odchodne kobieta usłyszała, że ma zamieszkać w oborze, razem ze świniami. Od tego czasu za łóżko służą jej stare kartony, a za dom obora. Jej gnębiciel niczym panisko mieszka za to sam w murowanym, trzyizbowym domu.
Choć trudno w to uwierzyć, dramat pani Elżbiety rozgrywa się zaledwie 60 kilometrów od Warszawy. Gehenna kobiety rozpoczęła się w 2006 roku. Właśnie wtedy zdesperowana ofiara męża kata postanowiła zgłosić się na policję. - Dostawałam za byle co. Na czas nie zrobiłam obiadu, to już tłukł mnie po głowie. Nie zgodziłam się, żeby pił w domu z kumplami, to poobijał mi ręce tak, że do dziś mam blizny. Później doszło do tego, że bił mnie nawet za to, że źle na niego spojrzałam - pani Elżbieta z trudem wraca do bolesnych wspomnień. Kobieta łudziła się, że wizyta w komisariacie i poinformowanie o wszystkim policji zmieni zachowanie jej męża. Niestety, okazało się, że damski bokser zdolny jest do najgorszego!
- Kiedy się dowiedział, że byłam na policji, wyrzucił moje rzeczy przed dom. I powiedział, że mam mieszkać w oborze - wyznaje kobieta. - Co miałam zrobić, skoro nie mam dokąd iść. Jeden syn ma już swoją rodzinę, a drugi, Zbyszek (25 l.) - jest niepełnosprawny - dodaje po chwili roztrzęsiona.
Elżbieta Rozbicka musiała zamieszkać w oborze. Wyrzucona z domu kobieta zrobiła sobie legowisko ze starych desek wyścielonych kartonami. Kobieta myje się w starej przeciekającej wannie, za stół służy jej metalowa beczka po paliwie. Ma tylko dwa blaszane kubki i plastikową miskę, do której przeważnie nie ma czego włożyć. - Jak już nie mam nic do jedzenia, to podbieram paszę z koryta dla świń - wyznaje.
Pani Elżbieta pewnie już dawno pożaliłaby się na swój los, gdyby nie fakt, że oprawca groził jej śmiercią. - Powiedział, że jeśli komuś powiem, gdzie mnie trzyma, to po mnie - mówi roztrzęsiona ofiara. Stanisław R. (70 l.), mąż sadysta, nie ma sobie nic do zarzucenia. - Dobrze, że w ogóle ma kawałek dachu nad głową - śmieje się. - Nie pozwalała mi kielicha wypić, to po co mi taka baba - dodaje.
Policja zajęła się sprawą. Jeśli do jutra Stanisław R. nie wpuści swojej żony do domu - usłyszy zarzuty.