Było już ciemno, gdy Wiesław O., mieszkaniec Kolonii Wiśniew, skończył swoją zmianę na stacji paliw oddalonej od domu o 12 kilometrów. Jeździł do pracy rowerem bez względu na pogodę, toteż szczególnie dbał o bezpieczeństwo. Słońce czy mgła, deszcz czy mrok - zawsze miał na sobie kamizelkę odblaskową, dzięki której po ciemku w samochodowych reflektorach widać go było z odległości 200 metrów. Teraz też ją włożył na zimową kurtkę i ruszył do domu na kolację, którą przygotowała jego mama.
Czy Łukasz O., który nie trzeźwiał od trzech dni, w ogóle go zauważył? Prawdopodobnie zanadto był zamroczony alkoholem. Popołudniami pił z kolegami, a potem siadał za kółkiem i jeździł po Radomyśli, prosząc się o nieszczęście. Z jego renówką rowerzysta nie miał żadnych szans. Wiesław O. poczuł potężne uderzenie w tylne koło swojego jednośladu, odbił się od szyby samochodu i upadł na jezdnię kilkanaście metrów od roweru. Tam skonał, nie doczekawszy się pomocy, bo jego zabójca nawet się nie zatrzymał. Wcisnął gaz i uciekł.
Policjanci z Siedlec wiedzieli tylko, że rowerzystę zabił biały samochód. Mimo to już na drugi dzień namierzyli Łukasza O. Kiedy po niego przyszli, był jeszcze pijany. Miał ponad pół promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Ile go miał w chwili wypadku, wykażą specjalistyczne badania.
Sąd Rejonowy w Siedlcach aresztował go na 2 miesiące. - Za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym po alkoholu, nieudzielenie pomocy i ucieczkę z miejsca wypadku grozi mu do 12 lat więzienia - mówi podinspektor Jerzy Długosz z KMP w Siedlcach.
Zobacz także: Oskarżają brata Ewy Tylman o haniebny czyn. Będzie proces?