W dzisiejszych czasach, gdy każdy dba tylko o najbliższych, to rzadki przykład sąsiedzkiej solidarności i bezinteresownej pomocy innym. Elżbieta (43 l.), Zbigniew (45 l.) i Wojciech (41 l.) Zdunkowie z Leszczydołu Starego są rodzeństwem, wszyscy niepełnosprawni umysłowo. Rok temu zmarł ich ojciec i zostali bez opieki. To jednak nie był koniec ich nieszczęść. W czerwcu tego roku w ich domu wybuchł pożar. Nikomu nic się nie stało, ale z mieszkania niewiele dało się uratować. - Nie mogliśmy ich tak zostawić - mówi sołtys wsi Krzysztof Kuchta (52 l.). Mężczyzna postanowił działać. Chodził od domu do domu i w imieniu pogorzelców prosił mieszkańców wsi o pomoc.
Nie czekał długo na odzew. - Każdy pomógł, jak tylko mógł. Niektórzy kupowali materiały budowlane, inni zakasali rękawy i pracowali przy remoncie. Ktoś oddał kanapę, pralkę, ktoś inny regał albo dywan. Ludzie przynosili nawet obrazy i firanki - zachwala swoich sąsiadów sołtys. - No i wspólnymi siłami udało się stworzyć przytulne mieszkanko dla naszych pogorzelców - dodaje z dumą.
Do pomocy przy remoncie przyłączyły się także władze gminne. Udało się też zatrudnić dla rodzeństwa opiekunkę, Marię Adamkiewicz (51 l.). - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że tyle osób nam pomogło - mówi ze łzami wzruszenia w oczach Elżbieta Zdunek, przytulając z wdzięczności sołtysa.