Do zdarzenia doszło wieczorem 5 lutego bieżącego roku. Na drodze w pobliżu wsi kierowca osobowego auta potrącił sarnę. Poprosił przechodzącego akurat Wiesława P., aby przypilnował zwierzęcia, a on pojedzie po leśniczego i wezwie policję. Kiedy 62-latek został sam, pojawiła się Luiza K. Wracała z imprezy w sąsiedniej miejscowości. Pijana nastolatka zaczepiła Wiesława P. Co było dalej? Możliwe, że mężczyzna rzucił coś o lesbijskich skłonnościach dziewczyny. Wiedzieli o tym wszyscy w wiosce, bo sama o tym opowiadała. W internacie jednego z nałęczowskich liceów, w którym mieszkała, Luiza K. zakochała się w koleżance. A kiedy została odtrącona, zaciągnęła ją do ubikacji i groziła nożem.
Nóż wyciągnęła także w czasie spotkania z Wiesławem P. Przystawiła mu ostrze do szyi. Doszło do szarpaniny, podczas której oboje się przewrócili. Wtedy Luiza K. zaczęła dźgać mężczyznę, gdzie popadnie. Zadała kilkanaście ciosów w klatkę piersiową i szyję. Później uciekła, a zakrwawione ubranie i nóż wyrzuciła w lesie. Policjanci zatrzymali ją szybko, kiedy jechała do znajomych do Radomia.
Teraz Luiza K. zasłania się niepamięcią. - Przypominam sobie tylko, że ktoś się na mnie przewrócił i jakąś twarz nad sobą. Nic więcej nie wiem - tłumaczyła w Sądzie Okręgowym w Siedlcach, gdzie ruszył proces, podczas którego odpowie za zabójstwo sąsiada. Grozi jej dożywocie.
- Baliśmy się jej, bo łaziła z nożem i niszczyła wszystko, co związane z religią. Ukradła i podarła księdzu Biblię, jeździła rowerem po grobach, wynosiła święte figurki z kapliczek - opisuje Henryk C. (63 l.), mieszkaniec Podebłocia.
Zobacz także: Błaszczak WYŚMIEWA frekwencję na marszu KOD