Było już po godz. 19. Nikola poprosiła tatę o lody. Ten dał jej pieniądze i wysłał do osiedlowego sklepu. Nie widział nic złego w tym, że takie maleństwo ma samo chodzić po ulicy. W końcu już wcześniej posyłał córeczkę na zakupy.
Dziewczynka kupiła loda, ale do domu już nie wróciła. Zaczepił ją bezdomny Adam J. (52 l.). Swoimi lepkimi z brudu łapami chwycił za delikatną dłoń dziewczynki i zawlókł do pijackiej meliny, należącej do Jerzego D. (46 l.). Smród przesiąkniętego wonią alkoholu mieszkania uderzył we wrażliwy nosek dziecka. Dziewczynka zamarła z przerażenia, gdy pijacy usadzili ją w kącie, a sami zajęli się butelką wódki. Sapiąc i śliniąc się, wbili mętne spojrzenia w dzieciątko.
W tym czasie zrozpaczeni rodzice Nikoli, Artur S. (38 l.) i Dorota P. (41 l.), zawiadomili policję. Dramatyczna akcja poszukiwawcza trwała całą noc. Dopiero gdy podczas porannej mszy ksiądz przeczytał komunikat o zaginięciu Nikoli, na policję zgłosiła się kobieta, która powiedziała, gdzie może być dziecko.
- Myślałem, że oszaleję - ojciec cudem odnalezionej dziewczynki drży, wspominając najdłuższą noc w swoim życiu. Mężczyzna jest przekonany, że menele, którzy uwięzili jego ukochaną córeczkę, chcieli ją wykorzystać seksualnie!
Na szczęście badania ginekologiczne wykluczyły próbę gwałtu. Dziewczynka cała i zdrowa dochodzi do siebie pod opieką psychologa.
Zatrzymani przez policję porywacze nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego przez całą noc trzymali dziecko w melinie. Wkrótce usłyszą zarzut uwięzienia dziewczynki, za co grozi im do 5 lat więzienia.