Krwiożercze owady już wypuściły się na łowy. Okolice rzek, jezior, stawów lepiej omijać szerokim łukiem. Gdy w pobliżu latają meszki, lepiej nie być chojrakiem, tylko brać nogi za pas. Samice meszek do rozwoju jaj potrzebują krwi i zrobią wszystko, żeby ją zdobyć. Do tego nie mają żadnych zahamowań, kłują równo i rano, i wieczorem.
Meszki nigdy nie atakują też w pojedynkę, jak komary, ale zawsze w wielkiej grupie. Najchętniej rzucają się na dziecko, które nie będzie mogło się bronić. Dla malucha spotkanie z taką wygłodzoną chmarą może okazać się dramatyczne w skutkach.
- Nigdy nie wolno zostawiać niemowlaka samego w wózku bez zabezpieczenia - alarmuje dr Sylwia Świdzińska, zastępca dyrektora Specjalistycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Poznaniu, która ostrzega też przed rozdrapywaniem miejsc już ukąszonych, dochodzi bowiem wtedy do wtórnego zakażenia skóry.
Meszek powinni też unikać alergicy, którzy pogryzienie przez nie mogą przypłacić wstrząsem anafilaktycznym.
Na tych małych latających terrorystów jest kilka sposobów. Trzeba się odpowiednio ubierać i stosować specyfiki dostępne w aptekach i sklepach. Albo... nie wchodzić im w drogę.
Konieczne jest szybkie odkażenie ran
- Najlepiej byłoby unikać meszek. Ale jeśli już zaatakują, należy szybko zdezynfekować pokąsane miejsca i nie rozdrapywać ich, ponieważ może dojść do zakażenia ran - radzi dr Sylwia Świdzińska.