Po skończeniu szkoły poszłam, jak to wtedy bywało, do teatru na prowincję. Wylądowałam w Płocku. Nie uważam co prawda, żeby te trzy lata w tamtejszym teatrze były zmarnowane, ale zaważyły mi trochę na dalszej karierze. Uważam, że jeśli człowiek nie trafi na dobrą scenę albo nie zacznie od dużego miasta, to potem różnie mu się układa w pracy.
Śmieję się, że jedynym plusem pracy w Płocku jest mój mąż. Tam się poznaliśmy. Zdjęcie mojego rocznika wraz z podpisami, kto do jakiego teatru się wybiera, zostało opublikowane w piśmie "Teatr" z okazji 30-lecia PRL-u. Mój mąż oglądał to zdjęcie i pytał się, co to za ludzie. Do Płocka, w którym pracował, wybierały się oprócz mnie jeszcze cztery inne osoby z mojego roku. Kolega mojego męża, reżyser Janusz Nyczak (47), popatrzył na zdjęcie i powiedział do mojego męża, wskazując na mnie: "Z tą skumplujesz się od razu". I tak też się stało...
Latem następnego roku byliśmy już po ślubie. Na decyzję o trwającym już przeszło 34 lata małżeństwie wystarczył nam jeden sezon teatralny.
Jak w każdym stadle, są lepsze i gorsze dni. Prawie całe życie pracowaliśmy razem, ale ustaliliśmy, że nie będziemy komentowali swoich ról.
Czy byłam kochliwą dziewczyną? Nie. Miałam więcej kolegów niż sympatii. Nie zakochiwałam się tak szybko, a jedyną moją młodzieńczą miłością był Jaś Kowalczyk (68 l.), który był mistrzem Polski w skokach przez przeszkody. To była moja wielka fascynacja. Ja miałam wtedy 15 lat, on dużo, dużo więcej. Pozwalał mi jeździć ze sobą i dzięki temu nauczyłam się jazdy konnej.
Po przygodzie z teatrem w Płocku przyszedł czas na Teatr na Targówku. Grałam tam przez dziesięć lat, a gdy się rozpadł, pomyślałam, że to już koniec mojego aktorstwa. Już prawie podjęłam męską decyzję, że zaczynam szukać innej pracy, aż tu nagle pojawiła się propozycja grania w teatrze Janusza Wiśniewskiego, a potem rola Elżuni Kleczkowskiej. Nie zastanawiałam się długo i od razu ją przyjęłam. To bardzo wdzięczna postać. Nie żałuję tej decyzji. Z Kleczkowską żyję do dziś i mam nadzieję, że jeszcze długo będę się mogła w nią wcielać.