Nie zdążyli zrzucić kwiatów, bo maszyna zahaczyła o komin i runęła na ziemię. Zginął doświadczony instruktor Stanisław Bańka (74 l.), a właściciel samolotu, Janusz Słabik walczy o życie.
To miał być niezapomniany ślub. Para młoda i zebrani goście tuż po ceremonii wyczekiwali małego samolotu, z którego miał wprost do rąk panny młodej zlecieć bukiet najpiękniejszych kwiatów. Niestety, na błękitnym niebie próżno wypatrywano maszyny. Zniecierpliwieni opóźnieniem państwo młodzi nie wiedzieli jeszcze, że kilkaset metrów od nich wydarzyła się tragedia.
W piątek o godz. 14.45 w Zboiskach (woj. podkarpackie) awionetka SP-CEL wystartowała z krośnieńskiego lotniska. Na pokładzie maszyny był Stanisław Bańka i Janusz Słabik. Jeden z nich trzymał w ręku ślubną wiązankę, którą zaraz miał zrzucić wprost do rąk panny młodej. Pilot obniżył lot, a wtedy wydarzył się dramat. Samolot niespodziewanie zahaczył o komin. Uszkodzona maszyna bezwładnie pikowała w dół i roztrzaskała się o ziemię nieopodal domu weselnego.
Uderzenie było tak silne, że wyrzuciło z kabiny pilotów, a awionetka straciła oba skrzydła. Doświadczony instruktor Aeroklubu Podkarpackiego - Stanisław Bańka, zginął na miejscu. Drugi z pilotów, Janusz Słabik, walczy o życie w szpitalu.
Nie wiadomo, który z nich siedział za sterami samolotu. Sprawę bada Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.