Jej rola pierwszej damy była problematyczna. Nie umiała się zachować i nie była fotogeniczna. Miała szerokie brwi, długi nos i stały grymas sugerujący, że powietrze wokół nie jest świeże. Sprawiała przez to wrażenie niezadowolonej, nawet groźnej. Plotka głosiła zresztą, że bardziej od Stasi pierwszy sekretarz boi się tylko Breżniewa.
Niemal sympatyczna
Jednak zdaniem osób, które gościły u Gierków prywatnie, pani Stanisława była osobą ciepłą i "niemal sympatyczną". Inna za to była prawda ekranu. Stanisława, przez socjalistyczne społeczeństwo lat 70. zwana Stachą Gierkową, a po wprowadzeniu kartek na cukier także Boną cukrową, nie była wdzięcznym obiektem dla operatorów kamer. Wyzwaniem było zrobienie ujęcia w taki sposób, żeby nieprzenikniona twarz obiektu wzbudzała sympatię.
Tańce z kanclerzową
Czasem, całkiem nieoczekiwanie, nadmiernie się ożywiała. Podczas wizyty w RFN, kiedy zespół Mazowsze zaintonował ulubiony kawałek Stanisławy, ta spontanicznie zainicjowała potańcówkę. Rozkołysała kanclerzową Schmidtową, chwytając ją dziarsko pod ramię. Do pląsu, chcąc nie chcąc, dołączyli obaj zbici z tropu mężowie.
Wpadki Stachy były wprawdzie mniejszego kalibru niż niezręczności Gomułki, który w wazach z ponczem mył ręce, ale nie uchodziły uwadze. Czasy były jednak takie, że publiczna krytyka nie istniała. Za to krytyka domowa była zajadła. Panie wytykały Stanisławie brak gustu, ale chyba niesłusznie.
Był to po prostu gust tak zachowawczy, że w Polsce "rosnącej w siłę" i chodzącej w dżinsach niestrawny.
Jak królowa
Do strojów raczej nie można się było przyczepić. Spódnice i żakiety pierwszej damy szył zakład "Elegancja" w Katowicach.
Z grubsza oficjalne stroje Gierkowej przypominały to, co dzisiaj nosi angielska królowa. Podobieństwo jest tym większe, że PRL-owska pierwsza dama też zestawiała jasnoniebieskie garsonki z białymi pantoflami, białą torebką na krótkiej rączce i koralami lub apaszką.
Dodatki kupowała w Wiedniu, za diety zakupowe Komitetu Centralnego. Do wiedeńskich sklepów wybierała się raz na kwartał. Pod koniec lat 70. zmieniła styl na bardziej wyszukany. Zaczęła pokazywać się w kostiumach i płaszczykach w pepitkę, obramowanych lamówką.
Legendarna fryzura
Do końca dekady nie zmieniła za to fryzury. Wbrew plotkom uczesanie Stanisławy bynajmniej nie było paryskie. Znawcy tematu na podstawie archiwalnych materiałów zdjęciowych orzekli, że ze świecą trzeba by szukać w Paryżu fryzjera, który podjąłby się tak oszpecić kobietę.
Wykonanie owej dziwnej fryzury polegało na mocnym natapirowaniu trwałej ondulacji, uformowaniu i utrwaleniu. Powstawało w ten sposób coś na kształt wydłużonej kopuły - piętrzącej się nad czołem.
Już w poniedziałek Czy Gierek załatwił nam malucha?