Z ofiarą podpisał mianowicie umowę, w której zagwarantował sobie na piśmie codzienną wypłatę wysokości 2 zł - aż do 20 czerwca 2012 roku. Kary za opóźnienia regulował odpowiedni zapis. "Za brak terminowej wpłaty - darmowa tuba w ryj" - głosiła klauzula.
Na szczęście nękane dziecko w końcu poszło po rozum do głowy i o swoim dramacie opowiedziało matce. Kobieta natychmiast poinformowała szkołę i policję. Policjanci sprawdzają teraz, czy młodzieniec nie miał więcej podobnych "umów". Tak czy inaczej łobuzem wymuszającym haracze zajmie się teraz sąd rodzinny.