5 marca na wierzchołku Broad Peaku (8047 m) stanęli kolejno: 29-letni Adam Bielecki, 33-letni Artur Małek, 58-letni Maciej Berbeka i 27-letni Tomasz Kowalski. Berbeka i Kowalski nie wrócili na noc do obozu. Trzy dni później uznano ich za zmarłych. Polski Związek Alpinizmu powołał zespół do spraw wypadku, aby wyjaśnić jak doszło do śmierci alpinistów.
Zobacz: FILM ze szczytu BROAD PEAK. Zobacz, jak polscy himalaiści zdobywali górę w Karakorum
W raporcie stwierdzono, że błędy popełniono w czasie samego wejścia na szczyt - rozpoczęło się ono zbyt późno, były problemy z łącznością radiową, wyprawa poruszała się zbyt wolno.
W dokumencie negatywnie oceniono postawę Bieleckiego, który podjął decyzję o odłączeniu się od grupy. Negatywnie oceniono także fakt, że po powrocie do obozu IV zdecydował się schodzić dalej do bazy, i nie poczekał, gdy można jeszcze było spodziewać się uratowania 58-letniego Berbeki.
Przeczytaj też: Wyprawa na BROAD PEAK. Artur Małek: Tomek wyglądał na bardziej zmęczonego ode mnie
Bielecki: "Zostałem kozłem ofiarnym"
Adam Bielecki w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym" mówi, że został "kozłem ofiarnym".
- Uważam, że stałem się ofiarą polskiego piekła, dlatego myślę, że wyniosę się na Zachód - przyznaje.
Podkreśla, że przyczyną tragedii była "błędna ocena swojego stanu przez Maćka i Tomka".
- Każdy z nas na tej grani musiał spojrzeć w głąb siebie i powiedzieć: "dam radę" albo "nie dam rady". Oni się pomylili - ocenił Bielecki.