Zdaniem Boniego, taka rada musi powstać bo problem ten staje się coraz bardziej powszechny na terenie całego kraju. Zapewnił jednak, że nie będzie ona zajmowała się ani inwigilacją, ani cenzurą, ani ograniczeniem swobód obywatelskich. - Taka rada jest zgodna z unijną dyrektywą i występuje w większości krajów europejskich - powiedział minister.
Według niego rada nie musi składać się tylko z przedstawicieli rządu. - Nie ma żadnego powodu, dla którego nie moglibyśmy organizować spotkań z przedstawicielami opozycji. Jestem otwarty - powiedział.
Boni wypowiedział się także na temat zadań, jakie taka rada miałaby spełniać - Rada nie ma na celu recenzowania języka polityki, rada ma na celu pomaganie ludziom, którzy mogą się poczuć osamotnieni, np. Romom, przedstawicielom mniejszości narodowych, seksualnych. Rada powinna być stanowcza - stwierdził. Tłumaczył, że rada będzie mogła apelować, wpływać na programy szkolne, aby uczyły otwartości. Nie będzie jednak żadnych restrykcji czy cenzury. Przypomniał, że prawo zostało już ustanowione, pozostaje tylko kwestia jego przestrzegania. Ocenił również, że jest za mało wspólnych działań na rzecz powstrzymania fali mowy nienawiści.
Minister przyznał również, że chciałby mieć wpływ na polityków, którzy używają mowy nienawiści. Mówiąc o tym, jako przykład podał Stefana Niesiołowskiego z PO - Czym innym jest gorący temperament polemiczny, a czym innym słowa, które są nadmiernie bolesne czy niesprawiedliwe - uważa Boni.