Minister zapewnił, że w 2010 roku wiele osób pracowało nad pomocą dla ofiar katastrofy smoleńskiej. - Uważam za bardzo niesprawiedliwe powiedzenie, że wszystko zawiodło. Że były jakieś zakazy w związku z otwieraniem trumien, jakby ktoś chciał wtedy komuś zrobić coś złego. Działaliśmy dla dobra ludzi - uważa Boni.
- Skoro jest taka obawa w wielu rodzinach, że ciała zostały zamienione, to powinno to działać (ekshumacje - przyp. red.) w taki sam sposób, jak to działało wtedy, w 2010 roku. Wtedy też zasada mówiła, że nie otwiera się trumien, ale cztery rodziny wyraziły takie życzenie i znaleźliśmy formułę. Jeśli teraz rodziny będą miały takie życzenie, to uważam, że państwo jest od tego, by w takich trudnych sytuacjach starać się to oczekiwanie zrealizować - powiedział Michał Boni. Dodał również, że dziś jest to jednak obszar działania Prokuratora Generalnego. - To on będzie musiał podjąć decyzję, jeżeli takie będzie życzenie sprawdzenia wszystkiego - podkreślił minister.
Minister stwierdził również, że nie ma prawnego przepisu, który zobowiązywałby wówczas urzędników do udzielania pomocy rodzinom ofiar katastrofy. - A jednak zorganizowano taką pomoc. I we wszystkich sprawach, w których dzwoniono, że potrzeba transportu, szybkiej wizy, było dla mnie oczywiste, że te zadania wykonywano. Według ministra "państwo zdało ten egzamin".