Europosłowie Bielan i Kamiński to twórcy wyborczego zwycięstwa PiS w 2005 r. i wygranej Lecha Kaczyńskiego (†61 l.) w wyborach prezydenckich. Ile PiS bez nich traci, można było doskonale przekonać się w sobotę, kiedy wszystkie oczy – zamiast na samorządowych wyborach – skupione były na ich odejściu. Bielan, Kamiński oraz Poncyljusz swoją rezygnację przesłali do partii faksem w sobotnie przedpołudnie. Tuż przed obradami Komitetu Politycznego PiS, który – jak nieoficjalnie wiadomo – miał ich z hukiem wyrzucić. Upiekli więc dwie pieczenie na jednym ogniu – uprzedzili decyzję władz partii i było o nich głośno. Zupełnie inaczej niż europoseł Paweł Kowal. – Wysłał list z rezygnacją jeszcze w ubiegłym tygodniu – mówi nasz informator.
Jak Bielan i Kamiński tłumaczą swoją decyzję? – Oddaliśmy tej partii 10 lat życia, ale nasze poglądy, a poglądy kierownictwa partii znacznie się zaczęły różnić. Wierzyliśmy, że będzie możliwa budowa takiej prawicy bliskiej ludziom, wiernej zasadom i zmierzającej w kierunku centrum – mówią nam. Przyznają, że nie rozmawiali z Jarosławem Kaczyńskim (61 l.) od kilku miesięcy. – Ostatni raz w lipcu, po wyborach. Od tamtej pory nie mieliśmy z nim kontaktu – wyznają. Choć obaj będą pomagać w przekształceniu stowarzyszenia Joanny Kluzik-Rostkowskiej (47 l.) „Polska jest najważniejsza” w partię polityczną, to zapowiadają, że nie chcą iść na wojnę z szefem PiS. – Nie będę pluł na prezesa Kaczyńskiego. Ale nie ukrywam, że byłem zszokowany wywiadami, w których prezes i Zbigniew Ziobro krytykują kampanię prezydencką. Byłem zszokowany, kiedy zostały wyrzucone z partii Joanna Kluzik-Rostkowska i Elżbieta Jakubiak. Coś we mnie wtedy pękło... A kroplą, która przelała czarę goryczy, była sugestia, że jak będę kablował, to uratuję skórę w partii – mówi Kamiński.