Syn premiera od kwietnia jest pracownikiem Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy. Właścicielami lotniska są gminy Gdańsk, Sopot i Gdynia, województwo pomorskie oraz nadzorowane przez Ministerstwo Transportu Przedsiębiorstwo Państwowe "Porty Lotnicze".
Szefami większości tych instytucji są politycy PO. Młody Tusk zajmuje się tam kontaktami z przewoźnikami i zarabia około 4 tys. zł miesięcznie.
Jego odwołania domagają się działacze młodzieżówki PiS.
- Jak można walczyć, panie premierze, z nepotyzmem, jeśli w pana własnej rodzinie pański syn zajmuje stanowisko bez konkursu - mówił w sobotę pod Kancelarią Premiera Marcin Mastalerek. Apelował też, by premier zażądał od syna rezygnacji z pracy.
Władze portu bronią jednak Michała Tuska i twierdzą, że jest cennym pracownikiem. Nic złego w zatrudnieniu syna premiera w państwowej firmie nie widzi też senator PO, Łukasz Abgarowicz (63 l.).
- Każdy musi gdzieś pracować. Polityków są całe tysiące, ich dzieci również. Michał Tusk pracuje w dziale analiz i marketingu i jest tam zwykłym pracownikiem, a nie kierownikiem, prezesem czy dyrektorem. Dzieci polityków nie mogą emigrować - przekonywał na antenie Superstacji.