- Kłopoty mojego syna są skutkiem tego, że wybrał samodzielność - tłumaczył Donald Tusk (55 l.) swojego syna Michała na niedawnej konferencji prasowej. Tymczasem już w 2010 r. "Gazeta Wyborcza" (pracował dla niej wtedy syn premiera) pisała o tym, jak to Marcin P. z wyrokiem za przywłaszczenie mienia prowadził firmę pośrednictwa finansowego. Sam też obiecywał, że ustąpi ze stanowiska, a prześwietlenie Amber Gold zapowiadało Ministerstwo Gospodarki. Nie przeszkodziło to jednak w tym, by syn szefa rządu nawiązał współpracę z firmą oszusta. Został mianowicie nieformalnym rzecznikiem linii OLT Express z pensją, bagatela, blisko 6 tys. zł. Równocześnie pracował na etacie w Porcie Lotniczym w Gdańskim. - Mój syn otwarcie stwierdził, że popełnił poważne błędy. Ja osobiście mam do mojego syna pełne zaufanie. Jest człowiekiem szczerym, czasem za bardzo szczerym. Ja osobiście wierzę, że poradzi sobie z tą sytuacją - mówił na zwołanej we wtorek konferencji Donald Tusk.
Jednak na Michale i jego ojcu suchej nitki nie zostawia opozycja. - Albo jest tak, że premier nie wiedział, co się dzieje, bo ciągle jest zajęty grą w piłkę, albo wiedział i nie reagował. To wielki skandal i kolejny przykład na patologię tego państwa, którego w istocie nie ma - mówi nam Mariusz Błaszczak (43 l.), przewodniczący klubu PiS. - Widać jak na dłoni, że Michał Tusk coraz bardziej pogrąża swojego ojca. Cała sytuacja z młodym Tuskiem, który musiał wiedzieć, że pracuje dla oszusta, może doprowadzić do upadku rządu PO - mówi nam z kolei Dariusz Joński (33 l.), rzecznik SLD. Tymczasem o wielkich kłopotach polskiego premiera i jego syna napisały już niemieckie media. "Zadrapany został zderzak, którego nie może wymienić, a mianowicie jego syn. ( ) Tusk junior siedzi w samym oku cyklonu" - ocenił "Frankfurter Allgemeine Zeitung".