- Próbowali wejść na lód, ale tafla była zbyt cienka, dlatego z brzegu próbowali nakłonić mężczyznę do powrotu - opowiada Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji.
Mężczyzna jednak w ogóle nie reagował, szedł środkiem rzeki w stronę przerębli. W ułamku sekundy lód się załamał, a człowiek zniknął w zimnym nurcie rzecznym na oczach zdezorientowanych funkcjonariuszy.
Na ratunek tonącemu mężczyźnie ruszyli strażacy, policjanci i dwie karetki ratunkowe. W akcji wyławiania uczestniczyła specjalna grupa płetwonurków. Blisko dwie godziny po makabrycznym wypadku Michała wyłowiono żywego. Wyziębiony organizm nie przetrwał jednak reanimacji. Mężczyzna zmarł około 18. Czy targnął się na życie? Czy był pijany?
Tak sugerują świadkowie opowiadający, jak Michał się słaniał, przewracał, plątały mu się nogi. Odpowiedź na to pytanie przyniesie jednak sekcja.