- Tak. Jest człowiekiem honoru. Gen. Kiszczak dotrzymał wszystkich zobowiązań, jakie podjął przy Okrągłym Stole. To były najważniejsze dni w jego życiu. Szef bezpieki negocjował ze swoimi więźniami. Przyjął zobowiązania i dotrzymał słowa aż do bólu. Po 1989 r. nigdy nie zawiódł zaufania - twierdził w "Gazecie Wyborczej".
Jednak po 12 latach zmienia zdanie i przyznaje się do błędu. Twierdzi, że nie powinien był go tak nazywać.
- Nie powinienem był tego mówić, zagalopowałem się. Powiedziałem to w kontekście, że on dotrzymał słowa danego przy Okrągłym Stole - tłumaczy się wczoraj Michnik w "Gazecie Wyborczej".