"Super Express": - Od początku rządów koalicji PO-PSL zwracał pan uwagę, że w tym małżeństwie będzie zgrzytać. Czy wywiad premiera Pawlaka dla "Newsweeka" to zgrzyt, czy definitywny koniec sielanki?
Prof. Edmund Wnuk-Lipiński: - Faktycznie, sam wywiad nie jest dla mnie zaskakujący. Jedynym niespodziewanym elementem jest otwartość i szczerość opinii, które wygłosił premier Pawlak. Może to być politycznie kłopotliwe dla PSL, ale jeszcze bardziej dla PO. Jestem jednak niemal pewien, że wywiad ten nie będzie miał dalszego ciągu w postaci jakiegoś rozłamu. Biorąc pod uwagę układ sił i poparcie dla obu ugrupowań, widać, że to Platforma, a nie PSL, mogłaby ewentualnie myśleć o przedterminowych wyborach. Koalicja przetrwa wstrząs wywołany wybuchem szczerości wicepremiera. Nazwałbym to raczej epizodem.
- W polityce każdego kraju zachodniego podobny ton wywiadu wicepremiera i szefa partii koalicyjnej byłby czymś więcej niż epizodem. Oznaczałby rychłe wybory.
- Nie u nas. Bardzo prawdopodobne, że za tydzień niewiele osób będzie ten wywiad pamiętało. Panowie poprawili się nieco w siodełkach, ale nie sądzę, by chcieli zrobić coś więcej. Premier Pawlak funkcjonuje w polityce nie od wczoraj i publiczne wywołanie tematu uznał prawdopodobnie za jedyną możliwość wzmocnienia pozycji PSL. Widocznie wszelkie dotychczasowe negocjacje gabinetowe zawiodły.
- Mówi pan, że to Platforma nie musi się obawiać wyborów. Może właśnie o to chodzi? PO ma olbrzymie poparcie w sondażach, które za rok - pod wpływem kryzysu - może stopnieć. Poseł Eugeniusz Kłopotek wspominał w rozmowie z "Super Expressem" o politykach wokół Tuska, którzy obserwując słupki poparcia, myślą o nowym rozdaniu i samodzielnych rządach.
- PO nie będzie zainteresowana eskalacją tego konfliktu. Przedwczesne wybory jej się nie opłacają. Tuż po rozpadzie koalicji zawiązanie kolejnej byłoby dużo trudniejsze. Tak z PSL, jak i jakimkolwiek innym ugrupowaniem. A pewności samodzielnych rządów PO mieć nie może. PSL ma zaś na czele na tyle doświadczonych polityków, że nie pozwolą na wyjście z koalicji w sytuacji balansowania na granicy progu wyborczego.
- Politycy PSL nie ukrywają, że czują się w tej koalicji lekceważeni. Czy PO nie przesadziła z dominacją w tym układzie?
- W tych pretensjach chodzi o to, że grono podejmujące decyzje jest w ostatnim czasie coraz węższe. Ogranicza się do kilku osób z PO i faktycznie to może frustrować. Tym bardziej że w ostatnim czasie ze względu kryzys najważniejsze stały się sprawy gospodarcze. A ministrem gospodarki jest Pawlak. I właściwie nie widać i nie słychać go w mediach. Na konferencjach decyzje rządu firmuje ktoś inny. Ktoś inny informuje nas, jak polska gospodarka radzi sobie z trudną sytuacją. Polityków PSL irytuje, że wszyscy skoncentrowani są tylko na premierze Tusku i jego pomysłach na walkę z kryzysem. Tymczasem nikt nie wie, co na ten temat ma do powiedzenia koalicjant.
- Wydaje się, że stanowiskiem PSL nie jest zainteresowana przede wszystkim PO. Ludowcom bliżej w pomysłach na wyjście z kryzysu do opozycji niż do własnego rządu.
- W kryzysie te różnice są szczególnie widoczne. PSL było do tej pory nieco zasłonięte przez PO i nie bardzo miało pomysł na przedstawienie własnych wizji. A w przypadku koalicjantów są to różnice fundamentalne, gdyż dotyczą roli państwa w regulowaniu gospodarki. PO ma zdecydowanie liberalne podejście, w którym państwo tylko wskazuje granice działalności gospodarczej. Wizja ludowców jest antyliberalna, oparta na silnej roli państwa w gospodarce. Ta sprzeczność musiała dać o sobie znać.
- Premier Tusk już jakiś czas temu rozważał głośno możliwość rekonstrukcji rządu. Czy taka chęć demonstracyjnego odświeżenia koalicji z PSL nie mogłaby być pretekstem do zmian w rządzie, które i tak muszą nastąpić?
- Nie sądzę. To nie jest najlepszy moment na rekonstrukcję rządu. Donald Tusk musiałby podać merytoryczne powody, a to oznaczałoby przyznanie, że ktoś z PO się nie sprawdził, że najwyraźniej coś idzie źle. Premier pamiętając o pozycji w sondażach, zapewne na to się nie zdecyduje. Z kolei takie polityczne, pozamerytoryczne zmiany w rządzie mogłyby wywołać konflikt w samej PO.
Prof. Edmund Wnuk-Lipiński
Założyciel i pierwszy dyrektor Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, rektor Collegium Civitas w Warszawie