- To był taki wspaniały chłopiec - rozpacza pani Krystyna Krzyś (49 l.) - mama Arka. - Miał tyle planów, studiował... Co ja zrobię bez niego? I po co on poszedł na ten koncert? - pyta zapłakana.
Na festyn do Miękinii przyjechał Golec uOrkiestra
To miała być niezapomniana zabawa. Do Miękini zjechali się ludzie ze wszystkich okolicznych miejscowości. Każdy chciał zobaczyć festyn, koncert i gwiazdę wieczoru - zespół Golec uOrkiestra.
Arek nie miał daleko. Mieszkał w sąsiedniej wsi - Zaborze Wielkim. Planował zostać na festynie do późnej nocy. Skakał pod sceną i bawił się doskonale.
Arek Krzyś nie żyje - zabił go prąd z pastucha
W pewnym momencie jednak chciał trochę odpocząć. Wyszedł więc ze szkolnego boiska, na którym grała muzyka, i stanął obok, przy drodze. Oparł się ramieniem o drzewo... Nagle potworna siła odrzuciła chłopaka kilka metrów dalej. Nie zdążył nawet krzyknąć. Koledzy, którzy byli obok, znieruchomieli. Potem podbiegli do niego. Niestety, na ratunek było za późno. Arek nie żył. Zabił go prąd z elektrycznego pastucha.
Drzewo, o które chłopak się oparł, przylegało do ogrodzenia. A to, jak się okazało - podłączył do prądu Jerzy J. Pień modrzewia został dosłownie opleciony elektrycznym przewodem.
Okoliczni mieszkańcy są w szoku. - Jak można narażać cudze życie - mówią. - Ten człowiek nie ma sumienia.
Żona oskarżonego: Nie wiem, co mężowi strzeliło do głowy!
Wstrząśnięta tym, co się stało, jest także Katarzyna J. (38 l.), żona Jerzego. - Nie wiem, co mężowi strzeliło do głowy - wyznaje. - Zapowiadał, że tak zrobi, żeby odstraszyć tych, co niszczyli zieleń, ale nie spodziewałam się, że naprawdę zamontuje taką pułapkę.
Jerzy J. został aresztowany. Dostał zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci.
- Nic mi już nie zwróci syna - mówi pani Krystyna. Ale ma nadzieję, że Jerzy J. zostanie surowo ukarany.