W bytomskich Szombierkach koparka natrafiła w ziemi na pocisk z czasów drugiej wojny światowej. Łyżka maszyny otarła się o groźny niewybuch. Całe szczęście nie doszło do eksplozji. W zagrożony eksplozją rejon natychmiast sprowadzono grupę pirotechników i ewakuowano wszystkich mieszkańców pobliskich bloków. Po kilku godzinach pocisk został usunięty, ale mieszkańcy dużego osiedla teraz boją się o swoje życie i zdrowie.
Bombę odkryto przy ulicy Godulskiej w Bytomiu, na osiedlu, gdzie mieszka kilka tysięcy osób. Była zaledwie metr pod ziemią. Natrafili na nią pracownicy budowlani, którzy zamierzali wymienić rury z wodą. Kiedy łyżka koparki otarła się o pocisk, wydając groźny metaliczny dźwięk, jeden z robotników wrzasnął, aby zatrzymać maszynę. Dzięki jego czujności nie doszło do eksplozji.
- To był bardzo specyficzny odgłos. Wiedziałem, że łyżka trze o coś metalowego - opowiada Robert Siemiński (30 l.), który stał tuż przy koparce. - Gdy spojrzałem do dziury, zobaczyłem, że to bomba -Ędodaje pan Robert.
Jak poparzony z kabiny koparki wyskoczył jej operator Henryk Starościak (52 l.). - Gdyby łyżka poszła niżej... Dobrze, że tak się to skończyło - wzdycha pan Henryk.
Rozpoczęła się akcja ratunkowa. Zagrożony eksplozją teren otoczono taśmą. Gorączkowo ewakuowano mieszkańców pobliskich bloków. Ciszę na osiedlu zmącił ryk syren. Pirotechnicy, na których czołach pojawiły się perliste krople potu usunęli niewybuch.
Mieszkańcy z napięciem przyglądali się akcji. Po kilkudziesięciu minutach odetchnęli z ulgą. - Dawno się tak strachu nie najadłem - mówi Jerzy Fude (75 l.), mieszkaniec osiedla. - Ciekawe tylko, ile jeszcze jest tu takich niespodzianek w ziemi. Strach pomyśleć, co by było, gdyby ten pocisk wybuchnął... - kończy starszy pan.