W miejscu gdzie Iosif został rozjechany przez forda mondeo widać dużą plamę krwi. Chłopca nie udało się uratować. Niewiele wiadomo jednak o przebiegu całego zdarzenia. Śledczy nie chcą mówić o szczegółach, zasłaniając się dobrem postępowania. Czy coś zdarzyło się pomiędzy chłopcem, ewentualnie jego rodzicami, a podejrzanym o wypadek mężczyzną i pasażerem jego samochodu? - Nie mogę zdradzać żadnych szczegółów tego zdarzenia, to mogłoby pomóc podejrzanemu w obronie – ucina wszelkie pytania prokurator Mariusz Jeziorowski, wiceszef Prokuratury Rejonowej w Mikołowie.
Ofiara zginęła na wyjeździe ze stacji benzynowej do trasy DK-81. Zazwyczaj w takich miejscach nikt nie jedzie z wielką prędkością. Jak się dowiedzieliśmy nieoficjalnie, ford mondeo miał najpierw „wziąć” na przednią maskę chłopca, a kiedy ten spadł na ziemię jeszcze po nim przejechać.
Zabójca chłopaka był w towarzystwie kolegi, na razie nie został on zatrzymany. Obaj byli na stacji, ale nie tankowali. Kierujący pojazdem kupił w sklepie kilka drobiazgów. Podobno skorzystał też z samochodowej myjni.
Iosif na stacji także nie był sam – towarzyszyli mu dorośli, wśród nich najprawdopodobniej także rodzice. Według nieoficjalnych informacji ta grupa zajmowała się czymś w rodzaju „handlu obwoźnego”. Proponowała zatrzymującym się na stacji kierowcą zakup różnych rzeczy. Być może między oboma mężczyznami a grupą obcokrajowców doszło do jakiejś kłótni.
Jest też możliwość, że obie grupy próbowały „dobić” jakiegoś interesu, który nie wypalił, a nawet, że to kierowca forda poczuł się zagrożony i postanowił uciekać ze stacji benzynowej. Na te pytania odpowiedzi ma dać prowadzone śledztwo.