Pan Andrzej i jego sąsiad Łukasz S. (26 l.) nigdy nie byli w dobrej komitywie. Ale, żeby wyżywać się na zwierzęciu? Tragedia wydarzyła się w słoneczny poranek. Suczka biegała wokół domu pana. Ten był na grzybach. Łukasz S. zawołał psinę do siebie i obciął jej łeb. Po wszystkim wyniósł zmasakrowanego zwierzaka do lasu.
Właściciel szukał Kapi wszędzie. Dopiero inny sąsiad powiedział mu, co się stało. - Łukasz S. miał krzyczeć, że mój pies nie będzie już tak głośno szczekać. Zadzwoniłem na policję - mówi pan Andrzej.
- Na miejscu znaleźliśmy ślady krwi, które zaprowadziły nas do lasu, gdzie morderca zostawił psa. Zwierzę było zmasakrowane - tłumaczy Stanisław Tempski z bytowskiej policji. - Mężczyzna nie przyznał się o winy. Mamy dowody, że było inaczej. Sprawcy grożą 2 lata więzienia - wyjaśnia.