Bo wszystko z powodu 20-lecia upadku muru berlińskiego. I wielkiej fety z tej okazji z Lechem Wałęsą w roli głównej. I pewnie przez tę jego rolę nie pojechał do Berlina prezydent Lech Kaczyński. Bo Wałęsy nie lubi. No cóż, jego strata, bo symbolika uroczystości ważna dla Europy była. Ale miało być o murze. Tyle że w Berlinie to wszystko przeszłości dotyczyło. A ja się martwię o przyszłość. Chińczyków! Synów Wschodu, zawsze odrębnych od reszty świata - schowanych za tym swoim symbolicznym i realnym chińskim murem. Bo kroczą ku upadkowi. Europejskiej gorzały piją coraz więcej. I my w tym ich upadku mamy wielki udział. Bo nasza (z nazwy) Wyborowa w Pekinie i okolicach przegrywa tylko z Absolutem. Zdrowie nasze w gardła wasze, chciałoby się powiedzieć. Miliard gardeł. Ho, ho
Miliard gardeł
2009-11-10
1:30
A mury runą... śpiewał nieżyjący bard Jacek Kaczmarski. I runęły. I ten symboliczny, stworzony przez komunizm, dzielący Europę niemal na pół. I ten betonowy, tnący Berlin na wschodni i zachodni. Ale że runie chiński mur, i to po trosze za sprawą Polaków, tego się nie spodziewałem - drążył temat murów szwagier.